bramkarze

Łukasz Piszczek już nie jest rekordzistą

Łukasz Piszczek już nie jest rekordzistą w lidze mistrzów

Łukasz Piszczek zasłynął swoim rekordem występów w Lidze Mistrzów jako zawodnik Borussii Dortmund. Przez długi czas nikt nie mógł mu tego rekordu odebrać, ale to się w końcu stało. Miało to miejsce w ubiegłą środę, a piłkarzem, który zasłużył na miano rekordzisty, jest Marco Reusa. Dołączył do wyjściowego składu podczas meczu ze Sportlingiem Lizbona, który niestety zakończył się porażką jeden do trzech.

Nawet jeśli drużyna zakończy Ligę Mistrzów z kiepskim wynikiem, to jeszcze nie wszystko stracone. Na wiosnę będą mieli okazję wziąć udział w Lidze Europy, gdzie również spotkają się drużyny na najwyższym światowym poziomie. Możemy być pewni, że wygra najlepszy.

Nasz rodak wciąż w dobrej formie

Utrata rekordu wcale nie oznacza spadku w formie. Nasz rodak nadal bardzo dobrze radzi sobie na boisku i wciąż jest jednym z najlepszych zawodników swojej drużyny. Nie ma więc co się załamywać, ani wieszać na nim psów. Mamy wciąż duży powód do dumy, jak chodzi o kondycje polskich piłkarzy. Warto wspomnieć chociażby ostatnie wyczyny Roberta Lewandowskiego.

Piszczek zasłynął też z gry w reprezentacji Polski, która przez ostatni czas radziła sobie różnie. Czasami pojawiały się sukcesy, a czasami kompletne porażki. Niestety pamięć kibiców jest krótki i dużo bardziej pamiętają te drugie. Trudno jednak odmówić naszym piłkarzom talentu i determinacji, bo faktem jest, że ani jednego, ani drugiego, im nie brakuje.

Borussia Dortmund nie radzi sobie aż tak dobrze

Kibice Borussi mają teraz nieco cięższy okres, bo muszą się pogodzić z faktem, że ich ukochana drużyna nie radzi sobie najlepiej. Mimo że wcześniej osiągała olbrzymie sukcesy, to teraz inne drużyny przygotowały się dużo lepiej. Dortmundczycy przegrali kilka ważnych spotkań, czym z pewnością zawiedli swoich fanów. Większość widzów liczyła na to, że będą oni w idealnej formie i będą kosić wszystkich swoich rywali jak leci. Niestety obserwujemy całkowitą odwrotność, ponieważ to oni dostają największe baty. Na szczęście jednak nie jest to koniec rozgrywek i wciąż jeszcze chłopaki mają szansę się odkuć.